Dawid Zembol codziennie jedzie do pracy ok. 10 kilometrów rowerem. Jak mówi, notorycznie musi omijać na drodze dla rowerów różnego rodzaju pojazdy, które nie powinny tam stać.
- To już standard we Wrocławiu. Kierowcy stają jak święte krowy, ale ten przypadek był ewidentny. Dlatego postanowiłem nagrać film i pokazać, jak to wygląda. Wiem, że kierowca zobaczył, że nagrywam jego samochód, stał wtedy w kolejce do piekarni, która znajduje się obok. Co ciekawe, dosłownie parędziesiąt metrów dalej jest parking na pl. Nowy Targ. A kierowca stanął praktycznie przy znaku, który o tym informuje. Po co jednak tam zostawić samochód, skoro można bliżej? Częściowo na ulicy i częściowo na drodze dla rowerów, tarasując ją w całości - zastanawia się mieszkaniec Wrocławia.
Ominął samochód, przejeżdżając obok wydeptaną ścieżką. Jego zdaniem we Wrocławiu sporo kierowców traktuje ścieżkę rowerową jako parking "na chwilę", czyli żeby coś załatwić w pobliżu.
On sam kilka razy w tygodniu widzi sytuacje, gdy samochód zastawia drogę dla rowerów. To najczęściej auta osobowe i kurierskie.
- Czasem, gdy dojeżdżam do pojazdu i kogoś zauważam w środku, a się nie spieszę, pukam w okno i zwracam uwagę, ale wówczas natychmiast spotykam się z ostrą agresją słowną. Moim zdaniem rowerzyści to najbardziej znienawidzona grupa, która porusza się po mieście - uważa 31-letni Dawid.
Część kierowców zostawia pojazd na światłach awaryjnych. - Dla nich to chyba światła niewidzialności. Ludzie myślą, że mogą je włączyć w samochodzie z byle powodu, potem wyjść z pojazdu i pójść sobie gdziekolwiek, żeby coś załatwić. Że światła awaryjne ich usprawiedliwiają. To nonsens - stwierdza D. Zembol.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?